Warning: file_get_contents(http://hydra17.nazwa.pl/linker/paczki/mirabilis.na-narodowy.jelenia-gora.pl.txt): Failed to open stream: HTTP request failed! HTTP/1.1 404 Not Found in /home/server933059/ftp/paka.php on line 5

Warning: Undefined array key 1 in /home/server933059/ftp/paka.php on line 13

Warning: Undefined array key 2 in /home/server933059/ftp/paka.php on line 14

Warning: Undefined array key 3 in /home/server933059/ftp/paka.php on line 15

Warning: Undefined array key 4 in /home/server933059/ftp/paka.php on line 16

Warning: Undefined array key 5 in /home/server933059/ftp/paka.php on line 17
- Chodźmy poszukać Madge - powiedział książę do Henry'ego.

Motyl przefrunął z szala na pierwszy z brzegu kwiat, delikatnie na nim usiadł i znowu uwodzicielsko szeptał:

- Chodźmy poszukać Madge - powiedział książę do Henry'ego.

- Skoro umiesz się nim zająć, to ja mogę się przespać. Bawcie się dobrze.
Mark stał nieruchomo z listem w ręku tak długo, aż Henry zaczął się niecierpliwić. Chwycił za kartkę, wsadził sobie brzeg do buzi i zaczął ssać. W drugiej łapce ściskał ukochanego misia i był niezmiernie szczęśliwy.
Róża postanowiła pocieszyć Małego Księcia i na moment zagłębiła się w siebie. Po chwili powiedziała do Małego
- Kiedy zobaczył, jak bardzo byłem przywiązany do Światła Księżyca -ciągnął dalej swą opowieść Badacz
- Dorośli naprawdę są bardzo dziwni, przynajmniej niektórzy. Jak mogą żyć nie mając przyjaciela i nie będąc dla
Mark ledwo zwrócił na niego uwagę. - Podaj kolację tylko dla panny Dexter, ja zjem u siebie - rzucił. - I opiekuj się nią.
już teraz jest kimś, to nikim nie zostanie w przyszłości. Zamiast więc mądrzej kierować swoim życiem, ja tylko
Prasa coraz usilniej domagała się zdjęć następcy tronu. Mark odwlekał to tak długo, jak się dało, w końcu jednak po trzech tygodniach uległ presji i zezwolił na sesję foto¬graficzną w ogrodach zamkowych. Pstrykały aparaty, bły¬skały flesze, a zachwycony wesołą zabawą Henry śmiał się i wymachiwał ukochanym misiem. Reporterzy cmokali z zachwytu.
Wracam do domu.
- Kiedyś musiałem wyjechać na dłużej. Powiedziałem więc swemu pracownikowi, co ma robić i poleciłem mu, by
- Doprawdy? - zdziwiła się uprzejmie.
mnie stworzyłeś, choć zapewne świadomie wcale tak o mnie nie myślałeś. Zresztą, ze mną było podobnie, bo ja też
odjechał, gdy tylko zdołał uruchomić silnik. W ciemnościach ryk motoru zabrzmiał ogłuszająco. Beck pomógł się podnieść przyjacielowi i poprowadził go do samochodu. - Uważaj, gdzie stawiasz stopy. Stoimy na brzegu nasypu. Dobrze się czujesz? Chris pokiwał głową. - Tak, dobrze - wymruczał. Spojrzał na swoje ramię. - Ten kutas mnie zranił. - Zadzwoniłem po pomoc. - Beck usadowił Chrisa i sięgnął po telefon. - Cholera! Wciąż oczekuję na połączenie! - Wszystko w porządku, Beck. To tylko powierzchowna rana. Beck spojrzał na ramię, które pokazał mu Chris. Od bicepsa aż do nadgarstka ciągnęło się długie cięcie. Nie wydawało się zbyt głębokie, ale wokół panowały ciemności, a w pobliżu nie było żadnych lamp, przy których mogliby lepiej się temu przyjrzeć. Rana mogła być poważniejsza, niż się im zdawało. - Nie wiesz, do czego Klaps używał tego noża. - Zawieź mnie do doktora Caroe. Da mi jakiś antybiotyk. Chris nie chciał słyszeć o zabraniu go na pogotowie. Beck przestał nalegać i zadzwonił do Rudego Harpera. Szeryfa nie było w biurze, ale dyżurny zapisał całą informację. - Powiedz Rudemu, że jesteśmy w drodze do domu doktora Caroe. Zanim Beck skończył rozmawiać z policjantem, już niemal dojechali do schludnego domku z cegieł, w którym mieszkał lekarz rodziny Hoyle'ów. Doktor otworzył im, ubrany w piżamę. Powiedział, że właśnie usadowił się przed telewizorem, mając w planach wieczór z HBO. Jak wszystkie jego ubrania, piżama również była dla niego o kilka numerów za duża, co sprawiało, że wyglądał jak gnom. Poprowadził ich mrocznym, wąskim korytarzem do pokoju na tyłach domu. Pomieszczenie to zostało przekształcone na gabinet. - To jeszcze z czasów, gdy ojciec był lekarzem - wyjaśnił Beckowi. - Ponad pięćdziesiąt lat pracy. Kiedy przeniosłem praktykę na Lafayette Street i odnowiłem dom, postanowiłem zatrzymać gabinet, na wszelki wypadek. Zgodził się z Chrisem, że rana, choć szpetna, nie była na tyle głęboka, aby wymagała szwów. Oczyścił ją płynem antyseptycznym, tak szczypiącym, że Chrisowi stanęły łzy w oczach, a następnie opatrzył gazą i bandażem, - Teraz dam ci zastrzyk z antybiotyku. Ściągaj spodnie. Po iniekcji, zapinając spodnie, Chris spytał: - Czy wszyscy zgadzamy się co do tego, że Huff nie powinien się o tym dowiedzieć? - Dlaczego nie? - zapytał Caroe, wrzucając strzykawkę do wiszącego na ścianie pojemnika na odpadki biologiczne. - Wiadomość o tym, że jego jedyny pozostały przy życiu syn otrzymał pchnięcie nożem, niezbyt dobrze wpłynie na jego serce. Caroe spojrzał na Chrisa z wyrazem niezrozumienia na twarzy, a potem rzucił: - Ach, tak, oczywiście. Dobre myślenie. To zbyt szybko po jego zawale. - I tak się o wszystkim dowie od Rudego - powiedział Beck. - Jeśli mu nie powiemy, wścieknie się i jego ciśnienie i tak pójdzie w górę. - Zapewne masz rację - zgodził się Chris. - W takim razie wstrzymajmy się z tym przynajmniej do jutra. Powiem mu o wszystkim przy śniadaniu. Może do tego czasu Watkins znajdzie się już w więzieniu i Huff nie zdenerwuje się aż tak bardzo. Szeryf Harper pojawił się w domu doktora, gdy Beck i Chris już wychodzili. - Wysłaliśmy wozom patrolowym namiary na motocykl Watkinsa - powiedział, wysiadając z samochodu i podchodząc do nich. - Oficerowie sprawdzają wszystkie drogi w pobliżu miejsca
mnie?! Och, doprawdy... Próżny zasypał Małego Księcia potokiem słów i wdzięczył się w ukłonach, oczekując od

zyskasz tylko współczucie.

kobietą i że są tu sami.
ciebie.
- Ale ja nie wyjechałem. -Z trudem docierał do niego sens tych
przyjęcie.
dźwięczały mu w uszach słowa Sylwii. Ale teściowa mówiła też o
- Shey, zdążyłem cię trochę poznać. Pozujesz na twardą
inaczej zrozumiał jej niepokój.
- W porządku. - Malloy zapisał coś na kartce. - To tyle na razie,
kościoła, tylko było tu więcej czerwonego pluszu i ciemnego,
wszyscy razem, dzieląc z sobą żal - a może nawet wyraziliby głośno
uchylasz, lecz tylko pod warunkiem, że to będzie ktoś neutralny.
Matthew wreszcie ją puścił i sam padł obok, także z trudem łapiąc
- No co ty! Mam do was pełne zaufanie. No to zabieraj
- Nie sądzę, żeby ludzie ustawiali się w kolejce do moich pomysłów.
- Nie! - prychnęła Shey.

©2019 mirabilis.na-narodowy.jelenia-gora.pl - Split Template by One Page Love